Apokalipsa, coś czego nikt się nie spodziewał. No właśnie, apokalipsa… Lepiej jak zacznę od początku. Wszystko było do zniesienia, jednakże od roku 2025 wszystko zaczęło się komplikować. Gospodarka upadała, ludziom brakowało pieniędzy, byli wyziębieni, schorowani… W kolejnych latach, kiedy to ludzie zaczęli mieć problemy ze wzrokiem, a różnorodne ssaki także zaczęły mieć z tym problemy. Jednakże udało się wytworzyć szczepionkę z jadem Jaszczurki Mulistej, to co się wydarzyło później, nikt się tego nie mógł spodziewać… Szczepionka z jadem zaczęła powodować gorsze schorzenia, wzrok nie był jedynym zagrożeniem, także była to skóra na której zaczęły się pojawiać strupy. Zdrapywanie ich powodowało rozchodzenie się w kolejne miejsca na ciele. Większość zakażonych umierało, jednakże choroba nie dawała za wygraną. Jad jaszczurki mulistej zaczął wzmacniać komórki RE, co powodowało rozrost… Kiedy człowiek umierał, komórki RE przejmowały nad jego mózgiem kontrolę, co prowadziło do ‘’ożycia” istoty… I tak apokalipsa trwa do roku 2030, federacja jednostek zbiera siły. Jednak są jeszcze taka grupa osób, które zabijają zarażonych… Nazywam się Natalie Miller. Mam 17 lat i już wiele przeszłam w swoim życiu. To co było wcześniej jest nie ważne, żyje teraźniejszością… Żyję chwilą, bo nie wiadomo czy jutro jeszcze będę żyła. Dzisiejszy dzień zaczynał się jak każdy, od wschodu Słońca o godzinie 6:21, przez całą noc nie spałam, po raz kolejny. Wstałam z łóżka i założyłam T-shirt, podarte w niektórych miejscach jeansy, oczywiście bieliznę oraz skarpetki. W chacie w której mieszkam, nie wiem co tutaj jest, bo spędziłam tu tylko jeden dzień. Założyłam buty i podeszłam do malutkiego okna w chacie. Przyłożyłam czoło do zimnej szyby i wzrokiem szukałam czy nie ma nikogo w pobliżu. Chcąc nie chcąc i tak wyjść trzeba. Nie mogę siedzieć w czterech ścianach. To nie jest w moim stylu… Niechętnie odsunęłam się od okna i obróciłam się na pięcie, skierowałam się do drzwi i złapałam za klamkę. Nacisnęłam na nią i wyszłam na zewnątrz rozglądając się uważnie. Zamknęłam za sobą drzwi. Nawet nie wiem gdzie co jest, chociaż nie. Wiem gdzie jest jakaś stara biblioteka i gdzie był albo nadal jest jakikolwiek sklep z jedzeniem… Ruszyłam przed siebie, nadal czułam się nieco niepewna czy dobrze zrobiłam wychodząc z chaty. No, ale prędzej czy później bym to zrobiła. A przejmować też się nie powinnam, bo to się może źle skończyć. Życie w strachu to nie dla mnie, chociaż są czasem takie momenty… Idąc pustą ulicą rozglądałam się jeszcze przez chwilę. Nie wiedziałam gdzie jestem. Szłam z jedną ręką w kieszeni, w której miałam scyzoryk, który noszę zawsze przy sobie. Zakręciłam się i patrzyłam na drogę, która się ciągnęła przede mną. Nie widząc żadnej żywej duszy, postanowiłam zawrócić i tak też zrobiłam. Wracałam chodnikiem do chaty, patrzyłam na swoje buty, a na drogę patrzeć raczyć nie chciałam. Tak też czułam się obserwowana. I to było hm… Niezręczne? Takie dziwnie uczucie przeszywające moje ciało. Czy to moje złudzenie? Czy może tak jest naprawdę? Nikogo nie było w okolicy, to chyba mam jakieś złudzenia. Chociaż… Nie, o czym ja myślę? Po co mam się nakręcać, że ktoś by mnie obserwował. Przecież można mieć różne zajęcia a nie obserwowanie kogoś. Pff… Podniosłam głowę do góry. Tuż blisko chaty, w której obecnie ‘’mieszkałam”, ktoś stał i czekał jakby ktoś stamtąd miał wyjść i mu coś dać. Kto to mógł być? Zaczęłam się zbliżać do mojego ‘’domu’’, osoba zwróciła się w moją stronę… Przeraziłam się nieco, ale dalej szłam w jego stronę. Czułam jak nogi robią mi się z waty, a ja się skurczyłam. Takie nie przyjemne uczucie, jednak dalej szłam i jakby nigdy nic podeszłam do domku, położyłam rękę na klamce, a kiedy miałam już wejść do środka zatrzymało mnie tej osoby głos.
<Ktoś?>
środa, 6 maja 2015
| :: Od Natalie :: |
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz