niedziela, 3 maja 2015

| :: Od Marcela CD Emil'a :: |

- Nie jest trudne z takimi bicepsami. - palnąłem rozeźlony. To jakie on miał wielkie bary, ogólnie cały był duży, bardzo mnie wkurzało. Ja ćwiczyłem, biegałem, codziennie robiłem brzuszki a tylko wyrobiłem ładną klatę, ręce prawie w ogóle się nie wyrzeźbiły. Okay, może nie podnoszę ciężarów, to dla tego. Dopiszę to do listy ćwiczeń wieczorowych, tak na wszelki wypadek, gdybym miał ich za mało. O boże, ja się zamęczę.. Ale dzięki temu dorównam mu i wykażę się czymkolwiek. Od kiedy to ja tak bardzo chcę się komuś przypodobać, ja nie wiem. To tylko przez ten pogląd, który chcę zmienić. Tak, to jest moim chwilowym celem, który spełnię jak najszybciej, a potem wybłagam ich o pomoc w szukaniu grupy Dimitri'ego.
- Tu nie o siłę chodzi, a o logikę. - syknął wstając i patrząc na mnie z bliska. Był wyższy, więc musiałem unieść oczy do góry wraz z twarzą, która nagle zrobiła się blada. Był bardzo wkurzony, oj bardzo, po miesiącu czasu zdołałem nauczyć się na pamięć jego humorków i chyba nie chciałem jeszcze bardziej go zdenerwować, więc usunąłem się w bok drapiąc po karku. Ma rację, wykorzystał dobrą pozycję i umiejscowienie, przy czym poszło mu bardzo łatwo, ja tylko liczyłem na pracę mięśni.
- Ale bez siły nic nie zrobisz. - a jednak się odezwałem. Nic nie odpowiedział, wrócił do pozbywania się żeber, więc i ja odszedłem w ciszy. Zaczepiłem Calvin'a, który robił coś z mięsem. Widziałem bardzo dużo dziwnych zielonych liści, ale nie skomentowałem tego, ja się nie znam. Uniósł wzrok, który skrzyżował się z moim. - Nie chciałem go bardziej zirytować.
Pokiwał na znak, że wie o co mi chodzi. Oboje byli pracowici, a mało przy tym gadali, czyli kompletnie na odwrót niż powinni. Ja to musiałem o czymś rozmawiać, bo się najzwyczajniej w świecie nudziłem. Z westchnieniem odszedłem na małą ławeczkę z kamienia i usiadłem na niej, podpierając brodę na dłoniach. Zaraz podbiegł do mnie szczeniak który nieco podrósł i zamerdał ogonem. Pogłaskałem go, podrapałem za uchem. Chyba z całej naszej zgrai mnie upodobał sobie najbardziej. Popatrzyłem w dal, na inne budynki. Padał śnieg.. I było cholernie zimno. Jeśli się nie mylę, jest listopad, a ja mam urodziny. To dosyć smutne, ale co poradzić, nikt nie będzie oczekiwał prezentu w czasie apokalipsy. - Calvin..
- Hm? - mruknął nie zaprzestając pracy. Odrzuciłem włosy do tyłu dłonią, którą zaraz schowałem do kieszeni.
- Może pójdę się przespać, wczoraj brałem wartę i dzisiaj nie czuję się na siłach. - pierwszy raz to ja brzmiałem jak tysiąc nieszczęść i gbur. To źle, muszę wypocić zły humor jak najszybciej. Za parę dni znów się przemieszczamy, trzeba podtrzymać siły.

< uoh! >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz