Lekkim krokiem podeszłam do kobiety która nie przejmując się, że mogę coś jej zrobić, oparła dłonie na biodrach przyglądając mi się zagadkowo. Okulary, które prawdopodobnie przeżyły więcej niż by nam się wydawało, wręcz delikatna figura, z dużymi zaokrągleniami i również sponiewierane, choć uczesane włosy. Wyglądała mniej lalkowato co ta, która leżała na podłodze krzywiąc się, a gdy chciała wstać, została przyciśnięta butem do podłoża. Poprawiłam na sobie przerzucony karabin, złapałam za gumkę na ręce i zaczęłam nakładać ją na nieprzyjemnie oplatające mą twarz włosy. Gdy skończyłam, otrzepałam ręce o spodnie i podałam jej dłoń, którą uścisnęła dopiero po zastanowieniu. Gdy to zrobiła, przyciągnęłam ją siłą do siebie i popchałam na ścianę, kucając przy drugiej dziewczynie. Widocznie szukała okazji, by się stąd wyrwać, a teraz sztyletowała mnie wzrokiem.
- Wstawaj. - rozkazałam i zmarszczyłam brwi. Pozwoliłam jej stanąć na równych nogach i wyprostować się, ale równocześnie jakby trzymałam ją blisko, by się nie wyrwała. Każdy, kogo spotykam, musi trochę się przedstawić i opowiedzieć o swoich planach, w razie gdyby był niebezpieczny, mogłabym go zlikwidować i byłoby po sprawie. Blondynka z boku obserwowała to równie z niepokojem, żadna z nas się nie znała, nie wiadomo było, czego oczekiwać po reszcie.
- Ona i tak nie da sobie rady. - mruknęła podchodząc bliżej mnie. Podrapałam się po karku, w myślach przyznając jej rację; nie wyglądała na specjalnie obeznaną w walce, a tym scyzorykiem mogła sobie co najwyżej po dzióbać w złapanych zwłokach ptaka. Westchnęłam głośno, co zaowocowało parą spojrzeń w moją stronę. Czyżbym była uważana za sędzię? Może to i dobrze. I tak zdecydowałabym, czy by przeżyły. To nie tak, że chciałam je zabić, o nie, w przyszłości mogłyby rozwinąć po raz kolejny nasz gatunek i urodzić dzieci. Trochę jak bydło, ale co począć, mnie się do tego nie wybierało.
- Nie mówcie o mnie jakby mnie tu nie było. - syknęła cofając się. Od razu złapałam ją za nadgarstek i podniosłam patrząc w jej oczy z góry. Byłam od nich o wiele wyższa, więc było to banalnie proste.
- Na razie jesteś zdana na naszą łaskę, więc lepiej nie pyskuj. - przypomniałam sobie, jak te same słowa wypowiadałam kiedyś do swojego kuzyna, który jak na złość udawał, że jest wielce najważniejszy. Niestety, mógł tylko tak sobie wmawiać, był pod moją opieką. Mam nadzieję, że chociaż on dał sobie radę w tym świecie. Puściłam ją, mamrocząc coś o niewychowanych bachorach i zaraz otworzyłam jedne drzwi, bez wahania zabijając wylatując z nich Powstańców. Oczyściłam drogę, nie reagując na sprzeczkę pozostałych i wkroczyłam do środka, czyszcząc resztę pomieszczeń. Na pewno nic nie wskóramy stojąc na środku podjazdu i dyskutując, musiałam też oczyścić mięso zanim się zainfekuje. - Idziecie, czy będziecie tak stać panienki? - prychnęłam.
< miało być dłuższe, ale fuck it >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz