niedziela, 3 maja 2015

| :: Od Calvin'a CD Marcela :: |

Zaprowadziliśmy bruneta do swojej wspólnej kryjówki, a on się cała drogę szamotał. Kiedy dotarliśmy usadziliśmy go pod ścianą. Wbijał sobie paznokcie w skórę, a Emil go trzepną w głowę na ogarnięcie... I to nie lekko.
- Pojebało cię?! Chcesz się zarazić? - wydarł się na niego. Ten bydlęcym wzrokiem spojrzał na nas. Odbiło mu.
- Jebnij jeszcze raz - poleciłem bratu.
- Nie mów mi co mam robić, sam wiem co powinienem - warknął, ale zrobił tak jak powiedziałem o wiele mocniej niż przedtem. Chłopak wrócił do rzeczywistości i odwrócił twarz do nas. Tam gdzie przed chwilą dostał miejsce zrobiło się sine. Nadal uporczywie trzymał w dłoni białą broń. Kiwnąłem do niego głową i szturchnąłem Emillo za ramię.
- Chodź na moment, proszę - powiedziałem cicho, tak aby 'świeżak' nie usłyszał. Em wydał z siebie tylko 'huh?' i podszedł ze mną na drugi koniec pokoju.
- Co z nim zrobimy?
- A jak myślisz?
- Znając ciebie, chcesz go pozostawić.
- Niech się uczy przetrwania.
- Ma tylko nóż, a psa stracił.
- Jego problem.
- Nie zrywaj już takiego Zimnego Pana. Nie zamierzam go tak zostawić. Po za tym żywych i tak zostało niewiele, a są potrzebni ludzie do walki z tym cholerstwem.
- To niech zaczną robić nowe pokolenie - warknął.
- Wiesz co powiedzieć. Zostaje z nami - nakazałem.
- Dobrze się czujesz?
- Lepiej od ciebie. Zostaje i tyle. Możemy go przynajmniej trochę poduczyć - zauważyłem.
- Phi, ja go nie zamierzam uczyć.
- To ja będę - prychnąłem.
- JAK SOBIE CHCESZ - powiedział przez zęby prosto w moja twarz - Ty chłoptaś zostajesz pod opieką tego pana.
Emil z chamskim uśmiechem wskazał kciukiem przez ramię na moją osobę. Założyłem dłonie na piersi i oparłem się o ścianę. Koło moich nóg plątał sie szczeniak. Potarmosiłem go po łebku, zaszczekał radośnie. Wziąłem go na ręce. Nie długo trzeba będzie go zacząć trenować, w każdym razie już powinienem go trenować, ale ostatnio namierzaliśmy sporą grupę zarazy na północnych krańcach Doliny Upadłych. Wyszedłem nie patrząc na nich z psami na podziemny parking galerii i zacząłem Bezimiennego uczyć podstawowych czynności, pies po rodzicach odziedziczył mądrość i nauka go była czystą przyjemnością.
- Calvin zaklinacz psów - usłyszałem komentarz brata. Mimowolnie moje kąciki ust drgnęły, chcąc wywołać jako taki uśmiech, ale wyszedł grymas. I tak mężczyzna tego nie widział. Zaraz obok niego pojawił się "Nowy" i stał w bezpiecznej odległości od Emillo.

< trelele babcie mi śpiewają majówkowe piosenki XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz