poniedziałek, 4 maja 2015

| :: Od Marcela :: |

  Świat zaczął wracać z jakby odległej rzeczywistości. Fala myśli zalała mój umysł wybudzając go z chwilowej hibernacji. Jednak nie tylko przemyślenia postanowiły mnie nawiedzić, ból na tyle głowy rozbudził mnie doszczętnie, paraliżując mowę. Otworzyłem szeroko usta przekręcając się z pleców na bok na tyle, ile przygnieciona noga mi pozwalała. Oceniłem sytuację; straciłem przytomność, w moim pokoju panuje chaos, skręciłen kostkę. Moi rodzice jedli kolacje, gdy upadłem.. niesiony troską i paniką zacząłem odpychać szafę, jednocześnie ciągnąc nogę. Bolało, jak cholera, a ja nie żałowałem sobie jęków i krzyków. W końcu się udało, od razu wstałem i poczułem mroczki. Obraz zamazał się, a w pokoju pojawiły się trzy krwawe na twarzach postacie. Wyciągałem dłoń, lecz..

  Obudziłem się, teraz już na prawdę. Na czole czułem zimne kropelki potu, które pod wpływem grawitacji zsunęły się i kapły gdzieś na bluzę. To drugi raz kiedy śnię w ten sposób, ale wiem, że im mniejszą uwagę poświęcę rozmyślaniom, tym rzadziej będzie się ponawiał. To nie tak, że żałowałem, obwiniałem się czy tęskniłem. Mnie to tylko przerażało. W moim wieku niegdyś człowiek dopiero co uczył się odpowiedzialności za własne czyny, a teraz albo się przystosowujesz, albo giniesz.
  Nieprzyjemna, twarda kanapa i kilka poduszek które mogły ścigać się szorstkością z brodą dorosłego faceta odstraszyła mnie na tyle, bym wstał i zjadł trochę płatek czekoladowych, moich ulubionych. Gdyby było jeszcze mleko!
- Ngh.. - usłyszałem z zamkniętego pomieszczenia. Byłem zbyt zmęczony by załatwić powstańca, dzisiaj już niestety muszę. Wziąłem kombinerki z półki, otworzyłem robiąc przejście i gdy monstrum wyszło, wbiłem je w głowę uszkadzając mózg. Upadł bezsilnie, ale dalej się ruszał. Efekt złego trafu. Butem nadepnąłem z całej siły, wtedy cały mózg i czaszka wypłynęły, gniotąc się. Dźwięki nie były przyjemne do słuchania, tak samo zapach zgnilizny..
  Dwie godziny później zsuwałem się po prześcieradle z bloku A5, jednego z moich stałych punktów odpoczynku i jedzenia. Byli jacyś inni survivalowcy, lecz szybko ginęli, nierozważnie chodząc po całym obiekcie. No właśnie.. dla bezpieczeństwa zamykałem Gray'a w komórce. Wypuściłem go, pogłaskałem i poprawiłem plecak.
- Idziemy.. - ochoczo zaszczekał i puścił się biegiem do lasu. Mimo starych wierzeń, las był o wiele bezpieczniejszy niż otwarta przestrzeń. Drzewa skutecznie spowalniały zombie, co dawało szanse na przeżycie dla tych mniej otwartych na zabijanie ich. A takie osoby są. To ludzie - mówią, a potem dają się bezmyślnie gryźć. Gdybym mógł tylko dorwać dokumenty które zaszyfrowało FERX, byłbym skłonny oddać życie za rozgłoszenie go w sieci..

Tak wyglądały miesiące spędzane samemu, choć nie do końca, bo z Gray'em. Mimo to pies nie zastąpi ci człowieka, nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz