niedziela, 3 maja 2015

| :: Od Marcela CD Calvin'a :: |

  Stanąłem niedaleko jednego z nich, trzymając dłoń na drugim, luźno zwisającym ramieniu. W ten sposób oplatałem swój obolały brzuch, który pełny był od siniaków, z resztą, nie było lepiej z twarzą. Nie chciałbym się teraz widzieć w lustrze, o nie. Ale nie to jest najważniejsze, muszę się z nimi dogadać, czy mogę podróżować u ich boku, oraz czy powinienem się czegoś nauczyć. Adeptem od razu nie zostanę, ale poćwiczę i.. i nie będę bezużyteczny. Patrzyłem teraz na kucającego, który był o wiele milszy i na to jak obchodzi się z jakimś szczeniakiem. To był piękny widok, na złym tle. Ogólnie ten garaż przyprawiał mnie o dreszcze i coś w stylu strachu, był idealnie odwzorowany jak te z horrorów. Ale horror w filmie, a na jawie to dwie różne rzeczy i tutaj wszystko co wykonasz prowadzi do Game Over. Nie ma przycisku Try Again.
- Jak się nazywacie? - zapytałem cicho powietrze. Psiarz odwrócił twarz w moją stronę, a potem na brata. Chrząknął, a tamten prychnął gasząc papierosa.
- Emil, tyle ci wystarczy. - wysyczał zdenerwowany. Chyba na prawdę działałem mu na nerwy, patrząc na to jak się zachowuje. Z drugiej strony odpowiadał tak samo do młodszego rodzeństwa, czyli to nie kwestia wyboru, on już taki jest. To nie szkodzi.. i tak dalej mnie dziwnie ciekawi, fascynuje. Jest taki jak Dimitri, tylko trzyma ze złą stroną. Postaram się to zmienić.
- Calvin. - odparł wreszcie drugi. Uśmiechnąłem się do niego, zbliżyłem i kucnąłem obok, głaszcząc dłonią psiaka. Najpierw powąchał moją dłoń, a potem ufnie się o nią otarł, za co nagrodziłem go wytarzaniem za uszka. Był słodki, na prawdę słodki.
- Widać, że jesteś niewychowany, ale wypadałoby się przedstawić, tak? - znowu ten niemiły ton Emila. Szybko wstałem, poprosiłem o wybaczenie i powiedziałem, że nazywam się Marcel. On to zignorował, choć sam zapytał, natomiast Calvin parsknął cicho, jakby coś sobie przypomniał, albo wyobraził. Zapytałem, czy w tym momencie potrzebują jedzenia. Okazało się, że po części tak.. W ten sposób ruszyłem do swojej kryjówki, sam, pierwszy raz od dłuższego czasu. Zebrałem wszelakie wody, puszki z jedzeniem, ususzone mięso, suszone grzyby, waty, gazy, medykamenty. Musiałem nieść przy sobie trzy torby i plecach, przez co udało mi się zabrać jedną koszulkę, krótką zresztą na zmianę i spodnie. To będzie ciężki czas i to nie tylko dla mnie. Powinienem ich poznać bliżej, wypytać pojedynczo o przeszłość, zanim okaże się, że oboje są psychopatami, którzy wieszają psy masowo na płotach, a okrążają miasta by złapać jakiekolwiek. Dobra, przesadzam, wiem. Jeśli coś mi się nie spodoba.. po prostu odejdę i będę radził sobie sam.

~

- Dobrze trzymasz nóż. - pochwalił mnie Calvin, obserwując jak mocuję się z jeleniem którego upolowałem. Dobra, nie ja, Emil, ale po części to ja zagoniłem go w jego stronę, więc pomoc się liczy. I w dodatku on miał pistolet, a ja miałem tylko scyzoryk.
- Potrafię strzelać z wiatrówki, również dobrze. - wykorzystałem sytuację, by powiedzieć, że wcale nie jestem takim słabeuszem. Odciąłem zwierzęce serce i rzuciłem do kubła. Już chciałem przetrzeć czoło ręką pełną krwi, gdy złapał mnie za nią powyżej nadgarstka. Zrozumiałem, że chodzi o bezpieczeństwo, umyłem więc ręce i dopiero przetarłem twarz - Wcześniej mało zwracałem uwagi na takie rzeczy. W końcu zdrowa zdobycz nie może cie zarazić.. 
Ale zarazki są w powietrzu. I na wszelakich powierzchniach. Dla tego Gray umarł. Ile to już minęło? Miesiąc? Nie wiem, przestałem liczyć. Przenieśliśmy się do innego miasta, wędrując dobre dwieście kilometrów na piechotę..

<mumumu>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz