Biegłem przed siebie nie zatrzymując nawet na sekundę. Mój oddech był przyśpieszony, nierówny i łamany, tak jak te wszystkie gałęzie pod moimi butami. Musiałem się oddalić, póki miałem szansę. Przez niego mogłem zostać złapany, a potem na pewno zabity, do cholery! Czy on mózgu nie ma, nie używa, a może w ogóle postradał zmysły. Te wszystkie myśli nagle zrzuciły się do mojej głowy, nie pozwalając na idealne skupienie, co zaowocowało upadkiem i przejechaniem kilka metrów po ziemi. Zacząłem się podnosić i na nowo biec, aż w końcu dotarłem do rzeczki. Musiałem przebiec jeszcze parę metrów, by dojść do mostku i przeskoczyć go na drugą stronę. Tak ta mordercza pogoń doprowadziła mnie do innego miasta, za długim polem, którego wcześniej nie widziałem. Było małe, ale mimo to posiadało wielkie budynki, niczym drapacze chmur, widniały z daleka okalane dzikimi zaroślami. Noc minęła, teraz w południe musiałem odpocząć.
~
Piąty dzień samotnego przemieszczania się. Cisza, jaka panowała w dawno opuszczonym mieście i fakt, że nie było w nim żadnych Powstańców rozpraszała mnie i przywodziła na myśl złe scenariusze. Pełen niepewności odnalazłem tabliczkę, na której pisało, że ten obszar objęty jest kwarantanną, a poniżej, nieco przekreślone ,,Tereny FERX federation". Czyli prawdopodobnie trafiłem na dawniej używane miejsce badań. To mną ruszyło i zacząłem przeszukiwać każdy budynek i piętro, każdy papierek, lecz nic nie znalazłem. Jakby wyparowali. Im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej się denerwowałem. A co jeśli to tylko zasadzka na Skrytych? A może nawet sami Niszczyciele zarządzają tymi terenami w ukryciu.
Jęk odbił się echem w pustym korytarzu. Musiałem się przytrzymać ściany, by nie upaść na podłogę z głuchym łoskotem. Ból głowy nasilił się. Wzrok również ucierpiał, już nie widziałem aż tak wyraźnie, a gdy patrzyłem w lustro, widziałem blaknący kolor tęczówek. Mój czas powoli się kończył, a ja wciąż stoję w miejscu - pomyślałem, robiąc krok na przód. Niestety, fala krwawej męki znów objęła me skronie, rzucając mną w dół. Skuliłem się szybko oddychając i wydając odgłosy pomiędzy wymiotowaniem, a krztuszeniem się. Bulgot ustał po paru minutach, a ja zmęczony odleciałem.
Obudziłem się w ciszy, lecz coś od razu zaczęło mi przeszkadzać. Wokół mnie powinna panować totalna ciemność, teraz natomiast zamknięty już [o dziwo] korytarzyk był oświetlony, a ja mogłem zauważyć po obu stronach szyby, przez które widać było sterylnie czyste biura. Podniosłem się kaszląc w maskę. Wtem po prawej stronie pojawiła się jakaś osoba i wcisnęła guzik, a paro-metrowe przejście zaczęło wypełniać się gazem. Sparaliżowało mnie. Byłem tak nieostrożny, a teraz przypłacę życiem, tak? O nie. Rozpędziłem się ze wstrzymanym oddechem i uderzyłem w zamknięcia. Jeden raz, drugi, trzeci, nie ruszyło się. Usiadłem, wsłuchując się w bicie swojego serca. Nim kolejny raz zasnąłem, ujrzałem wchodzącego do środka mężczyznę, który kucnął przy mnie i złapał mnie za szyję, odchylając do tyłu i patrząc mi na twarz.
< jedzie pociąg z trójmiasta, na Marcela nie czeka, konduktorze zjebany, zabierz mnie do federy >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz