sobota, 2 maja 2015

| :: Od Marcela do Emil'a :: |

- Gray, szukaj. - rzuciłem do biszkoptowego psiaka, który bez zastanowienia pobiegł na przód uważając, by unikać szeleszczące przeszkody. Korzystając z chwili kucnąłem za samochodem który widocznie wybuchł podczas zamieszek, teraz nie miał pary drzwi, szyb a w środku wszystko było wypalone. Wyjąłem z kieszeni scyzoryk i wyciąłem niedbale miejsce na mapie. Skuliłem się i tak czekałem, by mój partner wypraw zaalarmował o czymkolwiek, jednak wszędzie było cicho. Już chciałem pójść go poszukać, gdy wrócił się wykonując niespokojne ruchy i piszcząc. - Co jest?
Szczeknięcie upewniło mnie, że nie ma zagrożenia w postaci Powstańców, ale sam fakt, że dziwnie się zachowywał bardzo mnie zmartwił. W kucaku ruszyłem ulicą, rozglądając się i obserwując. Wreszcie dotarłem pod sklep, który miałem też zahaczyć po drodze, bo był jedynym, który nie został obrabowany do końca z wszystkich możliwych puszek z jedzeniem. Wyprostowałem się, poprawiłem na sobie pasek z nożem i plecak, a potem zacmokałem do psa wchodząc przez również stłuczone drzwi automatyczne. Zająknął się po psiemu i podążył za mną.
  Cichymi krokami obchodziłem wszystkie półki, pakując co potrzebne, czyli butelki z wodą, octem, puszki z kukurydzą, znalazłem nawet całe opakowanie tuńczyka i golonki w sosie, które z chęcią wsadziłem do plecaczka. Dawno nie jadłem czegoś, co nie było cztery razy ugotowaną wiewiórką bez smaku, a to jest na prawdę coś. Żeby nie być taki-nijaki, ruszyłem na dział karmy dla zwierząt. W ostatnim momencie wyhamowałem przed zakrętem, zauważając kogoś szperającego w szafce nad kasą. Z bijącym szybko sercem oparłem się o regał uspokajając oddech, a gdy byłem pewien, że mogę podejrzeć, czy to człowiek, czy Powstaniec, wychyliłem lekko nos i od razu tego pożałowałem. Ktoś mocno pociągnął mnie za szyję, powalił na ziemię i usiadł na moich plecach, wyciągając coś z boku. Szybko uniosłem ręce w boki i przyłożyłem policzek do chłodnej podłogi.
- Nie strzelaj! - wycharczałem. Zastygł na dosłownie parę sekund, które wystarczyły, by Gray wybiegł zza jednego z regału i skoczył. Niestety, nie spodziewałem się, że nieznany również ma psa. Duży, włochaty kundel skoczył w tym samym momencie i powalił mojego towarzysza, odrzucając go na bok. Oba zaczęły się gryźć, aż ten większy przytrzymał szaraka tak jak mężczyzna mnie. Opadłem bezsilnie, nie wiedząc, jak się zachować i co powiedzieć, żeby uniknąć śmierci. Kurwa, mogłem być bardziej ostrożny, ale nie! Mogę teraz przez to stracić swoje następne 70 lat życia, mogłem zmienić świat, mogłem..!
  Zostałem obrócony na plecy, przy czym facet w mundurze i zakrytej twarzy wstał. Celował do mnie z pistoletu, prosto w głowę. Przełknąłem ślinę, powoli zacząłem odwracać twarz gdy ten przycisnął gnata prosto do mojej skroni. Zadrżałem gdy chłodny materiał zetknął się z moim ciepłym punktem. Wróciłem wzrokiem do niego, patrząc wprost w odkryte ślepia. Zmrużył je i w tej chwili wydobyłem nóż, wbijając go w łydkę napastnika. Jęknął i warknął naraz. Wyczołgałem się, i wybiegłem dalej, chowając się pomiędzy półkami. Minuta, dwie, szuranie jego stóp i stukot psich pazurów o kafelki. Pot spłynął po moim policzku na linię szczęki. Bam! Strzał nad moją głową, ale nie poruszyłem się. Mimo to, on wiedział, okrążył drewniany stojak i złapał mnie za kurtkę, unosząc w górę i od razu uderzając mnie mocno z pięści prosto w twarz. Ponowił uderzenie jeszcze cztery razy aż zobaczyłem mroczki, a z kącika ust i rozwalonej brwi zleciały stróżki krwi. Puścił, a ja opadłem chwiejnie na zgięte kolana. - N-nie..

< Emilelele >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz